Nasi Podopieczni

Nasi Podopieczni

Filip Janas

Nazywam się Filipek, choć większość ze znajomych nazywa mnie małym

bohaterem z nieziemską siłą i chęcią życia :) To prawda :) Już w brzuszku

mamusi pokazywałem kto tu rządzi i przyznam, że  do tej pory tak pozostało

hihi :)

Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na Moje narodzinki, niestety nikt nie

spodziewał się, że  nastąpi to tak prędko…  Że tak szybciutko znudzi mi się w

brzuszku mamusi i zechce przyjść na świat w 29 tygodniu ciąży.

06.06.2014 to data moich  urodzin i data w której wszystko przewróciło się

do góry nogami.

Często słyszy się, że malutki wcześniaczek urodził się „zdrowy”, bez wad i

chorób.

Niestety w moim przypadku tak nie było. Urodziłem się w ciężkiej zamartwicy i

niewydolności oddechowej. Od razu byłem reanimowany. Bozia chciała abym

przeżył i dała mi przeogromną siłę do walki. Po udanej reanimacji wylądowałem  na OIOMIE, w koło było mnóstwo maszyn, urządzeń, Pań pielęgniarek które

bardzo się starały abym miał wszystko to, czego mi tylko było trzeba.

Przez pierwszy miesiąc moim domkiem był inkubator. Nie byłem w stanie

samodzielnie oddychać i przez dwa tyg. robił to za mnie respirator.

Pomimo że byłem bardzo dzielny ciągle los był dla mnie złośliwy i jak się

okazało wyleczone zapalenie płuc czy niedrożność jelit były jednymi z

lżejszych chorób z jakimi przyszło mi się zmierzyć.

Mój stan ciągle się pogarszał. W 4 dobie, wystąpiło krwawienie do obu komór

mózgowych, wylewy IV stopnia, a w konsekwencji  wodogłowie wewnętrzne

pokrwotoczne. Konieczna była operacja we Wrocławiu – założenie

zastawki komorowo-otrzewnowej( która zostanie w mojej główce do końca życia).

Wszyscy myśleli, że teraz będzie tylko dobrze. Niestety. Los zrobił mi kolejnego

psikusa. Okazało się, że zastawka została zakażona i konieczna była kolejna

operacja, a po niej kolejne dwie. W między czasie okazało się, że kolejny problem to mój wzrok. Który nie jest w najlepszej formie. Retinopatia wcześniacza

oceniona została na trzeci stopień co wiązało się z koniecznym zabiegiem

laseroterapii w Szpitalu Wojewódzkim we Wrocławiu. Zaraz po nim wróciłem

oddział chirurgii czekając na termin ostatniej operacji.

Przez dwa tyg. dostawałem bardzo silne antybiotyki, które w końcu wyleczyły

zakażenie.

Gdy wybudziłem się po raz czwarty z narkozy wszyscy czekali w końcu na dobre

informacje.

Lekarze zadecydowali po kilku dniach obserwacji, że już mogę poznać mój

NOWY domek…

W szpitalu leżałem 89 dni. Te chwile były bardzo trudne. Jednak zwyciężyłem.

I jestem z najbliższymi, którzy Zawsze we mnie wierzyli. Niestety teraz przede

mną trudna Walka o normalność, do której niestety bardzo daleko.

Po tych zmaganiach pozostały mi pamiątki w postaci chorób, z których

najcięższe to:

– dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe, – padaczka lekooporna (zespół WESTA) -dysplazja oskrzelowo-płucna, – duża wada wzroku oraz astygmatyzm,

Mimo przeciwności jakie spotykam na Swojej drodze

jestem wesołym i bardzo szczęśliwym chłopczykiem,

który tak jak każde dziecko uwielbia zabawę!

Dzięki zaprzyjaźnionym Panią rehabilitantkom i

wspólnej ciężkiej codziennej pracy

robię  bardzo duże postępy, która dają nam nadzieję na to ,

iż kiedyś będę mógł bawić  się tak jak inne, zdrowe dzieci.

  Niestety przede mną jeszcze długa i ciężka droga

  do tego abym mógł spełnić moje marzenie o normalnym życiu.

Czeka mnie dużo pracy.

Przede mną kilka turnusów rehabilitacyjnych, na jakie rodzice

chcieli by  mnie zabrać.

Bardzo mogą mi pomóc zrobić kolejny kroczek do przodu.

Niestety  każdy z takich wyjazdów wiąże się z dużymi kosztami

(każdy kilka tysięcy złotych), których rodzice nie są w stanie całkowicie pokryć.

Bardzo proszę o cenny grosik,  który dla mnie może znaczyć bardzo wiele :)

Wasz Filipek – MAŁY BOHATERUśmiech

wspieraj do góry