Nasi Podopieczni
Nasi Podopieczni
Amelia Kądziołka
KOCHANI !!!
Mam na imię AMELKA i mam już 16 lat.
Kiedy jeszcze byłam w brzuszku, moja mamusia bezobjawowo zachorowała na podstępną chorobę, która nazywa się CYTOMEGALIA.
Dla większości osób nie jest ona niebezpieczna, ale dla płodu potrafi być śmiertelna.
Ja miałam szczęście! Takie wiecie, to jak wygrać w totolotka… i dziś, mogę Was czarować swoim uśmiechem.
Niestety, mój Centralny Układ Nerwowy został uszkodzony. Nie chodzę, nie mówię, nie umiem kontrolować swoich rączek, ale za to uśmiecham się za stu i dla moich rodziców jestem najpiękniejszym ANIOŁEM na ziemi!!!
Ja wiem, że choć moi rodzice są ciągle uśmiechnięci, to czasem ciężko im patrzeć na moje cierpienie.
Tak naprawdę, około 6 pierwszych miesięcy swojego życia, spędziłam w szpitalu. Wtedy po raz pierwszy również zachorowałam na sepsę. Ale dzielna jestem i się jej nie dałam. Kolejne badania potwierdziły u mnie wrodzone zakażenie CMV, małogłowie, porażenie mózgowe i epilepsję (pierwszy atak dostałam, gdy miałam 1 roczek). Na szczęście moje kochane ciocie i wujkowie ze szpitala tak dobrze dobrali leki, że od ponad 8 lat nie mam żadnych ataków padaczki, a wierzcie mi, były one tak wyczerpujące, że potrafiły mnie uspać na 24 godziny.
W swoim króciutkim życiu, przeszłam już kilka okropnych opercji. Pierwsza była na rączki, które w ogóle mnie nie słuchają i kiedy tylko się cieszę lub smucę to zawsze się przykurczają. Moi rodzice i fizjoterapeuci muszą je codziennie rehabilitować, żeby najbardziej jak to możliwe zniwelować przykurcze. Niestety, ta operacja się nie powiodła i nie przyniosła żadnych pozytywnych efektów, a na dodatek po raz pierwszy po operacji wystąpiły powikłania z płucami i nie mogłam samodzielnie oddychać przez kilka dni. To było coś nowego dla moich rodziców i wiem, że po tej historii przybyło im na głowie więcej siwych włosów niż kiedykolwiek wcześniej.
Potem była pierwsza operacja na biodra, które niestety nie są wykształcone, bo nie mogę chodzić. Miała ona pomóc na zawsze. Niestety tak się nie stało, ale o tym za chwilkę…
Następnie dopadła mnie skolioza i znów musieli mnie operować. Zabieg trwał prawie 8 godzin… przynajmniej się wyspałam i na szczęście nic nie pamiętam :) Tym razem operacja pomogła i na dzień dzisiejszy mój stelaż ma jeszcze kilka cm zapasu, ale mama i tak się modli, żebym przestała już rosnąć, żeby nie trzeba było robić kolejnej operacji.
A teraz wróćmy do bioderek. Jak już wcześniej Wam opowiadałam, niestety nie skończyło się na jednej operacji. Prawe bioderko musiało być operowane po raz drugi i o ile sam zabieg się udał, to znów po operacji wystąpiły komplikacje i po raz kolejny zachorowałam na zapalenie płuc. Tym razem na serio, nie było wesoło. Lewe płuco się zapadło i nawet maszynom było ciężko mnie podtrzymywać przy życiu. Mama ledwo to przeżyła, ale twarda z niej babka i ze mnie też, więc już się nie ma co rozczulać ;) Na szczęście wróciłam do żywych i znów zarażam wszystkich uśmiechem!
Po drodze było jeszcze kilka innych historii, prawie półtoraroczna walka z odleżynami na pleckach i takie tam, ale to już zostawię na inny dzień …
KOCHANI, jeżeli kochacie uśmiechnięte ANIOŁY, pomóżcie mi nadal rozsiewać uśmiech po świecie.
Będę wdzięczna za każdą złotówkę, którą wpłacicie na moje subkonto. Pieniążki przeznaczymy na moją rehabilitację oraz sprzęt, który ułatwi mi codzienne funkcjonowanie, a rodzicom odciąży troszeczkę kręgosłupy :)
Jeżeli możecie, podarujcie mi swoje 1,5% podatku, wpisując w deklaracji:
nr KRS 0000186434 oraz cel szczegółowy: AMELIA KĄDZIOŁKA 1719/K
Możecie mi również przekazać darowiznę na konto:
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”
77-400 Złotów, Stawnica 33A
Nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
Tytuł wpłaty: Amelia Kądziołka 1719/K – darowizna
Dziękuję, że dotrwaliście do końca :)
Pozdrawiamy Was cieplutko,
Amelka oraz rodzice